Godzina osiemnasta. Za oknem zachód słonka, na niebie czerwonawe obłoki. A przede mną jest jeden jasny promyk. Grzeje mocno, dotyka niewidzialną dłonią serce me. Jest naprzeciwko mnie.
Stolik przystrojony czerwonym obrusem. Na stoliku zgrabny świecznik, na świeczce radośnie czasami podskakuje ciepły płomyk. Jest malutki lecz rozgrzewa miejsce to. W powietrzu unosi sie woń Jej perfum, słodki, romantyczny i tylko dla mnie. Czuję go wyraźnie, pobudza moje zmysły ze szczyptą tajemniczości. W tle specjalnie dla Nas orkiestra gra: "Połóż mnie na Twym ramieniu. Połóż jak pieczęć na sercu. Poczuj smak mego pragnienia. Jak pieczęć proszę połóż mnie...". My bez słów rozkoszujemy się tą chwilą.
Uśmiecha się, uśmiecham się ja. Nie pragnę niczego innego jak chwycic za dłoń, wziąść w ramiona, przytulić mocno i szepnąć dwa magiczne słowa... Ale Ona była szybsza. Spojrzała na mnie, oczy Jej zabłysły i dotykiem ust słodkich wyszeptała: "zawsze bądź i trwaj przy mnie, po prostu bądź...".
W świetle życia i cieniu i w dolinach i w Niebie utonę w Twym spojrzeniu.
Moja i tylko moja, Kochana. Tu i tylko tu, zostane. Twój i tylko Twój, Kochanie. Zostanę tu...