Crisstimm

 
registro: 14/12/2007
The more I learn about people the more I like my dachshunds
Pontos144mais
Próximo nível: 
Pontos necessários: 56
Último jogo

W imieniu tych, którzy sami poprosić nie mogą

Zbliża się koniec roku i myśli nasze praktycznie już przeskakują po sylwestrowym pomoście. Poproszę Was o chwilę przystanku i o pomoc.

O tym, co dzieje się za wschodnią naszą granicą wie (prawie) każdy dorosły Polak, o dramacie ludzi wiele się mówi, choć trochę mniej się dla nich robi. Ja jednak pozwolę sobie zwrócić uwagę, na dramat tych "mniejszych" braci. Poniżej wklejam urywki z artykułu, który mocno mnie poruszył:

"W Donbasie giną ludzie. Ci, którzy mają gdzie i jak - uciekają, wyjeżdżają. Zostawiają swoje domowe zwierzęta. Porzucają je lub podrzucają do schroniska. - Wolą zabrać rzeczy - mówi portalowi tvn24.pl Wiktoria Wasiliewa, która od lat prowadzi przytulisko w Doniecku. (...)

Przyszedł maj 2014 roku. Ukraina od wielu miesięcy żyła już inaczej: trwała wojna, więc zwierzęta zeszły na dużo dalszy plan. Wolontariusze wciąż przyjeżdżali, supermarkety nadal przekazywały żywność z wygasającym terminem ważności, ale po mieście jeździły już transportery opancerzone, zaczęły powiewać flagi samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej, a ludzie zaczęli ginąć.

Pod koniec maja toczyła się walka o lotnisko - piękne, oszklone, wyremontowane na Euro 2012. Miasto zamarło, władze wzywały, żeby nie wychodzić z domów. Zginęło kilkadziesiąt osób.

30 maja pracownikom Pifa (miejscowe schronisko i fundacja dla zwierząt) udało się zabrać z lotniska psy, które tam pracowały, szukając np. narkotyków czy materiałów wybuchowych. Podczas kilkunastominutowej ewakuacji pracownicy portu nie zdążyli ich zabrać. Siedziały w klatkach, ogłuszone wybuchami i wystrzałami. Golden retriever, owczarek, spaniel - odwodnione, przestraszone - trafiły do Pifa.

Ludzie zrobili dla nich "korytarz" i pozwolili wyprowadzić je ze strefy walk. - Pomogli zwierzętom, nie zważając na poglądy polityczne - podkreśla Wiktoria (...)

- Wtedy, w maju, nagle zaczęłam odbierać telefony od ludzi, który postanowili wyjechać z miasta i pytali, czy mogą u nas zostawić psa "na przechowanie". Nawet 40 telefonów dziennie. Później zaczęli z tymi psami przyjeżdżać - opowiada Wiktoria w rozmowie z tvn24.pl. - Na przykład właściciel jamnika. Wyjeżdżają na Krym. Pytam go: przecież to mały pies, nie można go zabrać ze sobą do auta? Odpowiedział mi: pani, my i tak mamy masę walizek i siatek, gdzie tu jeszcze psa wepchnąć? No i jamnik został u nas.

Teraz klatki Pifa zapełniają się kolejnymi rodowodowymi psami: wyżły, labradory, owczarki, jamniki, chihuahua, pitbule. Jest ich już około 200.

- Dużych psów staramy się nie przyjmować: mastifów, owczarków kaukaskich, moskiewskich stróżujących - boimy się o naszych pracowników i o mniejsze psy. No i często kończy się tym, że te ogromne psy, wychowane w domach, szkolone teraz biegają po ulicach - mówi Wiktoria. Dodaje, że właściciele deklarują, że zostawiają psy "na przechowanie" do czasu, gdy wrócą do domów, "dosłownie na kilka tygodni". Potem nawet nie dzwonią.

Konflikt na Ukrainie zmusił do opuszczenia domów ponad pół miliona ludzi. Co najmniej 260 tys. to uchodźcy wewnętrzni, a porównywalna grupa uchodźców udała się do Rosji - podał pod koniec sierpnia Urząd Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR).

Wielu z nich miało psy i koty, których ze sobą nie zabrali. Uchodźcom trudno znaleźć nowe lokum, jeśli mają ze sobą zwierzę. "Teraz jest wielu uchodźców i ludzie wynajmujący im mieszkania kręcą nosem, jeśli ktoś chce zamieszkać z czworonogiem. Jeszcze większe problemy rodzą się, gdy ktoś wyjeżdża za granicę - trzeba robić szczepienia, paszporty, a to trwa,  Dlatego łatwiej jest zwierzę zostawić" - pisze doniecki portal depo.ua. (...)

Odkąd w Doniecku nasiliły się ostrzały, z ponad stu wolontariuszy schroniska zostało kilkanaście osób. Ci, co zostali, przyjeżdżają coraz rzadziej, bo podróż przez miasto może ich kosztować życie. Zostali natomiast wszyscy pracownicy: weterynarze, kynolodzy, ludzie od papierkowej roboty urzędy są zamknięte z powodu ostrzałów. (...)

Schronisko stało się nieoczekiwanie schronieniem również dla ludzi - zamieszkała tu m.in. matka jednej z wolontariuszek. Przyjechała z Ługańska, w którym sytuacja jest jeszcze gorsza. Po godzinach zostaje często Siergiej, pielęgniarz, który podczas bombardowania stracił cały dom.

Wiktoria: - W nocy zawsze ktoś tu jest, obchodzi boksy, sprawdza, co się dzieje. Psy boją się huku wybuchów, strzałów, obecność człowieka trochę je uspokaja. Najgorzej było miesiąc temu. Zazwyczaj w naszej okolicy jest w miarę spokojnie. Strzelają, ale nie tak intensywnie jak w innych dzielnicach miasta. A wtedy coś wybuchło w pobliżu. Nie wiem, czy rakieta, czy bomba. Grzmotnęło tak, że psy wyły przez dwa tygodnie. Jedna suczka dostała zawału serca, przez miesiąc walczyliśmy o jej życie.

Brakuje leków, ale także jedzenia. - Dzięki datkom od darczyńców udało nam się niedawno kupić 80 worków kaszy i karmy. Ale przy prawie tysiącu psów musimy ciągle szukać dla nich pożywienia. Ostatnio na noc zalewamy wodą płatki owsiane, a rano dodajemy do nich rosół i kawałki mięsa. Dziennie idą cztery 20-kilogramowe worki płatków. Każdego dnia gotujemy 2 tys. litrów jedzenia - relacjonuje Wiktoria. (...)

- To zabrzmi banalnie, ale tak właśnie jest: w czasie wojny widać, kto jakim jest człowiekiem. Trzeba zachowywać się godnie w każdej sytuacji - mówi Wiktoria Wasiliewa. Protestuje, gdy słyszy słowo "bohaterka". - Każdy ma w życiu jakieś powołanie. Ktoś chce pomagać dzieciom, starszym, bezdomnym. Ja chciałam pomagać zwierzętom - mówi portalowi tvn24.pl.

Liczy, na ile dni wystarczy karmy, kaszy. Na razie ma zapasy na 20 dni. Z największym trudem zdobywa gotówkę - bankomaty w mieście nie działają, więc przekazuje pieniądze ludziom, którzy będą mogli je podjąć w banku. Później kierowcy, z narażeniem życia, przywożą je do schroniska.

- Nikt nas jeszcze nie oszukał - mówi Wiktoria.

Na stronach schroniska co jakiś czas pojawiają się nowe zdjęcia psów i kotów, dla których wolontariusze szukają nowych domów.

"Wiem, mieszkańcy Doniecka, że teraz nie macie do tego głowy, ale kiedy w ciemnościach chowacie się w schronach przed ostrzałem, może ten ciepły kłębuszek będzie dla was wsparciem?" - pisze na forum schroniska jedna z wolontariuszek."

https://www.facebook.com/pif.dn.ua

Jeśli chcecie pomóc zwierzakom z tego schroniska, prośba o wpłaty na konto:
10 0947 6540 0000 2600 4010 3428;
nr SWIFT: MIFCUAUK
House 18, Behtereva str. 83058 Donetsk,
Ukraine
Dopisek: Благотворительная Помощь / Pomoc charytatywna / Charity

W innych miejscach ogarniętych pożogą wojenną nie jest niestety lepiej:

Wiele fundacji w Polsce stara się wesprzeć schroniska na Ukrainie, oto jedna z nich:

https://www.facebook.com/zwierzakiwpotrzebie

Dla tych, którzy chcieliby również wesprzeć podaję numer konta i zachęcam nawet do niewielkich wpłat - każda jest cenna na wagę życia:

Fundacja Zwierzaki W Potrzebie

ul. Warszawska 22 lok. 1 05-200 Wołomin

50 1440 0000 0000 1258 6353 1387

https://www.facebook.com/events/1555980174638480/1581690682067429/?notif_t=plan_mall_activity

http://www.dryg.org.ua/forum/viewtopic.php?f=54&t=21486 (uwaga zdjęcia są drastyczne)

Są również koty, ludzie wyrzucają je na ulice, sądząc że sobie poradzą. Nie radzą sobie. W ich imieniu również proszę o wsparcie - 5, 10 zł - to już na prawdę coś.

http://www.siepomaga.pl/r/kotyzukrainy1

https://www.facebook.com/JaPaczeSercem/posts/700913750007692

"Drodzy Nasi Przyjaciele!!!

Porwaliśmy się na duże przedsięwzięcie, ale przecież nie można było inaczej! Słowa "ja pacze sercem" zobowiązują!
Odwagi dodała nam ś...wiadomość, że zawsze możemy na Was liczyć, że pomożecie nam i tym razem, że wspólnie dopiszemy szczęśliwe zakończenie historii małych emigrantów!!!

A oto jak wszystko się zaczęło:
"Niedawno dowiedziałam się, że w ukraińskim schronisku, do którego trafiają koty mi.in. z okręgu ługańskiego, czyli terenu ogarniętego działaniami wojennymi znalazły schronienie trzy niewidome koty - koty bez oczu. Należę do Klubu Ślepaczków Ja pacze sercem, więc takim biedom staram się pomagać, tzn. kotom niewidomym i niedowidzącym.
Schronisko to piekło dla każdej żywej istoty, ale dla ślepaczków, które nie rozumieją co się wokół nich dzieje, słyszą tam obce przerażające dźwięki, czują obce przerażające zapachy. To absolutna rozpacz. Na Ukrainie teraz to rozpacz bezterminowa, właściwie dożywotnia. Przecież tam gdzie giną ludzie, gdzie trzeba opuszczać swoje domy, gdzie często brakuje wszystkiego, choćby cienia poczucia bezpieczeństwa, trudno oczekiwać pomysłu adopcji zwierzaka w potrzebie. Tam jest morze potrzeb, w tym potrzeb bezdomnych zwierząt.
Prędko podjęłyśmy decyzję, że sprowadzimy te ślepki do Polski i tu poszukamy im domów. Przecież nie dzielimy kotów na polskie i nie polskie. Nieważne są etykietki, ważne, że potrzebna jest pomoc, że możemy i powinniśmy to zrobić. Zrobić, nie kosztem tych, które czekają w polskich schroniskach, a kosztem własnego zaangażowania. Jeśli bardzo się postaramy pomożemy bardziej. W tym przekonaniu wsparła nas niezawodna Fundacja Pomocy Zwierzętom "Kłębek", pod skrzydłami której działamy. Dziewczyny natychmiast zaoferowały pomoc - pomagamy wspólnie .
Wkrótce okazało się, że ślepków jest pięć, ale są też inne bardzo pokrzywdzone przez los. Nie mogłyśmy zabrać wszystkich, ale mogłyśmy te które radzą sobie najgorzej.
Od dłuższego czasu byłyśmy w stałym kontakcie z założycielką schroniska "Friend" - helping stray animals in Dnepropetrovsk, która ratuje i pomaga całą sobą. Marina Bolokhovets poprosiła nas o pomoc dla Miry, psa który w schronisku nie miał szans na wyzdrowienie. Fundacja Pomarszczone Szczęście zdecydowała się zaopiekować psiną.
Gdy już udało się załatwić transport i ustalić datę przyjazdu dziesięciu zwierzaków, na stronie schroniska pojawił się Ven. Dla niego nie miałyśmy żadnej miejscówki, więc stworzyłam to wydarzenie. Miałam nadzieję, że dzięki temu Ven znajdzie na czas DT. I udało się! Opieką objęła go Fundacja Animal Security. Ven przyjechał, a wraz z nim dziewięć potrzebujących kotów i jeden chory pies, którym niezbędna jest Wasza pomoc...
Ze zbiórką na koszty transportu i koszty leczenia, utrzymania czekałyśmy do momentu gdy wszyscy emigranci będą bezpieczni w naszych rękach, o 4.00 przyjechali!
Bardzo liczymy, że zostaniecie z nami, że pomożecie nam pomagać.

W imieniu emigrantów bardzo prosimy o pomoc!"


Fundacja Pomocy Zwierzętom "Kłębek"
93 1240 1747 1111 0010 5683 1099
tytuł wpłaty "darowizna dla kotów z Ukrainy"

Dodam jeszcze, że wiele zwierząt trafiło z przytulnych legowisk, kanap, foteli prosto w zimne klatki pełne przestraszonych, wyjących, płaczących, skowyczących pobratymców. One nie wiedzą co się stało. Nikt nie jest w stanie im wytłumaczyć dlaczego i na jak długo. Jesteśmy jednak w stanie choć odrobinę ich wspomóc.

Dziękuję i życzę pomyślności w 2015 roku i spokoju... dla Was i dla nich.