Majowy weekend...
spędzam w Oleśnie; grill, wędzona rybka, naleweczka wiśniowo-porzeczkowa, no i całości dopełniła cudowna pogoda. Nie ma to jak wyjazd za miasto do rodzinki. Nawigacja spłatała nam psikusa, a moze to my sobie go spłataliśmy, bo wstawiliśmy w trakcie trasy punkt pośredni i nawigacja zgłupiała. Po raz pierwszy jechałam z Wawy do Olesna przez Bełchatów (w zyciu tam nie byłam!!) i przez Wieluń (chacha). Dobre, rodzinka wydzwaniała: "gdzie jesteście?" A my "Bełchatów" potem "Wieluń" a oni "wy moze wyłączcie tę nawigację i w końcu do nas przyjedzcie". Jest naprawdę superowo więc wracam do nich, bo duzo mnię omija. Oni tam beze mnie?!! Być to nie moze!!