Dziedziczne ;)
Bedac pacholeciem a nastepnie beztroskim kawalerem wydawalo mi sie, ze
tak prosta czynnosc jak odkurzanie mieszkania przy pomocy wyrobu dajmy
na to marki Zelmer, nie jest w stanie zburzyc sielanki pomiedzy
dwojgiem kochajacych sie ludzi. A na pewno juz byc zarzewiem powaznego
konfliktu. Ale mylilem sie.
Zamieszkawszy pod wspólnym dachem wraz z malzonka – a uczynilismy to
zgodnie z wola wladz obecnie panujacych tuz po slubie – ochoczo
zabralem sie do banalnej czynnosci konserwacyjnej podlogi, za jaka
dotad mialem odkurzanie. Wzialem odkurzacz, poglosilem nieco radio i
wzialem sie ostro do roboty. Po kwadransie schowalem odkurzacz do
szafy. Na miejsce przyszlej zbrodni weszla zona. Popatrzyla. Skrzywila
sie. I powiedziala:
- To jest zle odkurzone. Musze po tobie poprawic...
No i poprawila po mnie.
Wzruszylem ramionami, bo przeciez to zadna filozofia odkurzyc
mieszkanie. Moze zona miala zly humor? Wydawalo mi sie tak, az do
kolejnego odkurzania, po którym scena "do poprawki" powtórzyla sie.
Trzeciego razu praktycznie nie bylo, bo zona wyrwala mi odkurzacz z
reki krzyczac, ze "szkoda pradu na to, zeby po mnie znowu poprawiala i
zebym wiecej tego nie robil bo to nie na jej nerwy". Czy jakos tak.
Normalnie sie zdenerwowalem.
Zdenerwowalem sie, bo jak patrzylem na to w jaki sposób ona odkurza to
nie udalo mi sie dojrzec zadnej innej, lepszej byc moze techniki
odkurzania. Normalnie odkurzala jak ja: raz do przodu, raz do tylu.
Zadna filozofia! W zwiazku z brakiem jakiegokolwiek doswiadczenia w
powyzszej materii lamalbym sobie glowe i meczyl bym sie pewnie dalej.
Meczylbym sie tak dalej gdybym nie poszedl i nie porozmawial z kims
bardziej doswiadczonym przez los od siebie. Z tesciem. Tesc wysluchal.
Poruszyl wasem. I rzekl:
- Nie no chlopie. Wez sie wyluzuj. Jak ja mam odkurzyc to robie tak:
zamykam sie z odkurzaczem w pokoju, wlaczam odkurzacz ale nie dotykam
go tylko klade go na podlodze, siadam na fotelu i biore do reki gazete.
I czytam sobie spokojnie w akompaniamencie odkurzacza. Po kwadransie
wylaczam odkurzacz i otwieram drzwi. Wchodzi moja zona a twoja
tesciowa. Bierze sie pod boki i mówi "Zle odkurzyles!" i bierze
odkurzacz i odkurza. To jest dziedziczne!
Postanowilem sie wiec wyluzowac, w koncu starsi maja racje. A tesc mój na koniec dodatkowo jeszcze mnie "pocieszyl":
- Najgorsze jest, rozumiesz, pierwsze dziesiec lat. Potem sie juz przyzwyczajasz...
Drodzy Kursanci! Wniosek z dzisiejszego wykladu o cudzie genetyki
jest nastepujacy: przed ozenkiem obserwujcie dokladnie swoja przyszla
tesciowa, jej zachowania i relacje z tesciem. Wyciagnac mozecie z tego
wiele drogocennych wniosków. No chyba, ze chcecie sie "przyzwyczaic"...
Zapomnialam..
W sumie mialem kosic trawnik w podstolecznej Panderosie podczas minionego weekendu. Do czasu telefonu malzonki.
- Sluchaj. Na pogrzeb jedziemy. W sobote.
W zwiazku z tym, ze piatek byl raczej w stylu casual (bojówki,
wyciagniete podkoszulki i buty bardziej all condition gear niz Office
space) to poprosilem malzonke o zabranie ze soba nastepujacego zestawu:
- To wez mi czarny garnitur, czarna koszule, czarne buty i czarny
zegarek. No i nie zapomnij wziac jeszcze maszynki do golenia bo
wygladam nie bardzo ogólnie wygladam.
Tak powiedzialem, gleboko wierzac, ze bedzie dobrze.
Po pracy spotkalismy sie na miescie, zona przesiadla sie do mojego
samochodu i pojechalismy za miasto. Pomijam fakt, ze skrecalem sie z
glodu i nie moglem stanac gdziekolwiek, zeby cokolwiek zjesc bo
przeciez „mama juz tam jest od paru godzin i na pewno cos juz ugotowala
jak nie obiad to na pewno kolacje”. Dobra nasza, pomyslalem i pomknalem
z zawrotna predkoscia siedemdziesieciu kilometrów na godzine.
Dojechalismy na miejsce. Jedzenia w postaci obiadu a zwlaszcza kolacji
nie bylo z uwagi na to, ze tesciowa byla zajeta glaskaniem wszystkich
swoich kwiatów. Ale nic to, pomyslalem – jest przeciez jutro.
Nastalo jutro. Zbudzono mnie dosyc wczesnie bo dosyc wczesnie mielismy
pojechac na ten pogrzeb. Poszedlem do lazienki. Zeby sie ogolic i umyc.
Nigdzie nie bylo maszynki.
- Kochanie gdzie jest maszynka?
W domu panowala dluzsza cisza.
- Zapomnialam?
W porzadku, pojade z zarosnietym ryjem. Dokonczylem niedokonczona ablucje i poszedlem na góre sie ubrac.
- Gdzie moja koszula?
W pokoju obok panowala dluzsza cisza.
- No bo wczoraj nie bylo pradu w domu i zdazylam tylko wyprac koszule. Mama ja prasuje teraz na dole.
No to nie jest dobrze, pomyslalem. Po chwili na góre weszla dumna i
blada tesciowa niosac moja czarna koszule. Z drzeniem ledzwi przejalem
przyodziewek i odczekawszy az kobieta sie oddali byle dalej, podjalem
wnikliwa inwigilacje tkaniny. Ta sama osoba, która podarowala mi
czternascie bialych koszul, miejscami – a dokladnie na mankietach –
przypalila mi material zelazkiem.
- Aha, wiesz, mama mówila, ze straszne ma to zelazko i bala sie, ze popsuje ci koszule.
Za pózno, pomyslalem sobie w duchu zakladajac na siebie koszule.
- Kochanie, gdzie sa spinki do mankietów?
W pokoju obok panowala cisza przed burza.
- Zapomnialam?
- Co zapomnialas?!
- Spinek? No skad ja moglam wiedziec, ze musisz miec spinki? A mówiles?
- A to nie widac, ze koszula wymaga spinek?
- A musze sie znac?
- Ja rozumiem, ze mozna nie odrózniac Forda od Fiata, ale koszule z mankietami do spinek mozna!?
- Oj wielkie mi co… - dobieglo z pokoju obok.
- To jak ja teraz do cholery pojade na ten pogrzeb?!
- No to ci moze zaszyje?
Sama se zaszyj, pomyslalem w duchu i zalozylem czarne spodnie, czarna
koszule, czarna marynarke, czarny zegarek i czarne okulary. Na
szczescie mankiety nie wylazily nadto spod rekawów marynarki. Fest
obrazony pelen czarnych mysli poszedlem do samochodu. Ruszylismy.
Jakies piec kilometrów do celu, tak zeby za pózno bylo sie cofnac do domu, odezwala sie moja zona.
- Zapomnialam?
- O czym?
- Zapomnialam ci powiedziec.
Bo wiesz, taka prosba jest do ciebie, zebys sfilmowal caly pogrzeb. Oni
ci dadza kamere i sfilmujesz. Tak wiesz, od pozegnania ciala w domu
zmarlego, poprzez msze az do zlozenia trumny w grobie. Normalnie
nakrecisz. Zapomnialam ci powiedziec, to teraz ci mówie nie?
Na miejscu pod domem zmarlego widziano ponoc dwóch osobników nerwowo
drepcacych tam i z powrotem. Jeden to bylem ja. Ten drugi to byl mój
tesc, któremu tesciowa "zapomniala" powiedziec, ze mial wyglosic pare
cieplych slów o zmarlym, którego nota bene prawie w ogóle nie znal...
malenstwo777
:X
registro:
(^^,)
Último jogo