Kult postaci Piłsudskiego przybiera wiele różnych odcieni. Czasami jest to wiara w bezwzględną słuszność jego działań, czasami przekonanie, że był on najgorętszym patriotą w historii Polski, czasem też – zachwyt nad wszystkim, czego dokonał bądź nad tym, co i jak powiedział.
Co ciekawe, wydawać się może, że Piłsudski nie odwzajemniał swojemu narodowi jego oddania i uwielbienia. W licznych przemówieniach, niezwykle barwnych, wyczytać można głównie irytację oraz zniechęcenie tym, jak zachowywali się współcześni mu Polacy. Sam twierdził po latach, że wytworzył „całe mnóstwo pięknych słówek i określeń, które po mojej śmierci zostaną, a które naród polski stawiają w rzędzie idiotów”.
Aby lepiej zrozumieć ostre i gwałtowne reakcje wodza na wydarzenia w kraju, warto w kilku zdaniach przynajmniej przypomnieć tło historyczne czasów Piłsudskiego.
Józef Piłsudski był przede wszystkim tym, który w głównej mierze doprowadził do odzyskania przez Polskę niepodległości. Od 1919 sprawował urząd Naczelnika Państwa. Jego niezwykle ważnym sukcesem, porównywalnym do wywalczenia niepodległości w 1918, była obrona kraju przed ekspansywnym bolszewizmem rosyjskim.
Spektakularna bitwa warszawska (1920) umocniła wprawdzie powszechne przekonanie o wybitności Wodza, jednak sukces militarny nie został przełożony na sukces polityczny. Plan Piłsudskiego nie udał się i uchwalona w 1921 roku Konstytucja marcowa ograniczyła kompetencje głowy państwa do funkcji czysto reprezentacyjnej. W tej sytuacji Piłsudski zdecydował się nie próbować swych sił w wyborach prezydenckich, lecz zrzekł się wszelkich funkcji państwowych i od 1923 zamieszkał w dworku w Sulejówku.
Młode państwo przeżywało jednak kryzys. Do głosu dochodziła coraz częściej skrajna prawica, problemem społecznym stały się wzrastające nastroje antysemickie i nacjonalistyczne. Z drugiej strony aktywność zaobserwować można było także ze strony skrajnej lewicy. Oba radykalne skrzydła stanowiły zagrożenie dla bezpieczeństwa i stabilizacji kraju. Uspokojeniu nie sprzyjały nieustanne zmiany gabinetów rządowych oraz kryzys ekonomiczny i związana z nim bieda. Przypuszczalnie dlatego Marszałek Piłsudski zdecydował się na powrót do polityki. Powyższe powody stanowiły także przyczynę jego werbalizowanego, często w sposób nieparlamentarny, niezadowolenia.
Po zamachu majowym z 1926 Piłsudski nie objął prezydentury i nie zniósł konstytucji, jednak wytworzył rodzaj charakterystycznego ustroju, w ramach którego sam stał faktycznie ponad prawem. W 1935 zaaprobował nową ustawę konstytucyjną, wprowadzającą w Polsce system prezydencki.
Mimo posiadania autorytetu, posłuchu, a wreszcie władzy, Piłsudski zupełnie nie miał w zwyczaju „głaskać” ani swoich bezpośrednich podwładnych, ani całego narodu. Słynny stał się jego zwrot z 1918 roku, skierowany do współpracowników, w którym zarzucał im nieudolność słowami: „wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić”.
Konstytucję marcową zaś krytykował niezależnie od tego, że popierali ją niektórzy z jego przyjaciół. W krytyce swojej używał określeń mało wyrafinowanych: „Ja tego – mówił – nie nazywam konstytucją, ja to nazywam konstytutą. I wymyśliłem to słowo, bo ono najbliższe jest prostytuty. Pierdel, serdel, burdel”.
Podczas całej swojej działalności, nawet bezpośrednio przed przewrotem majowym, Piłsudski wadził się nie tylko z politykami, ale i ze społeczeństwem. Politycznie było to ryzykowne. W przeciwieństwie do popularnych dziś zabiegów populistycznego odwoływania się do narodu, Marszałek nie próbował pozyskać dla siebie „serc i umysłów”. Przeciwnie, podkreślał, że powodem kryzysu państwowego jest nieudolność większości Polaków, nie tylko samej ekipy rządzącej. W odczycie z marca 1926 zawarł stwierdzenie, że „Tylko dzięki zaiste niepojętej, a tak wielkiej i niezbadanej litości bożej, ludzie w tym kraju nie na czworakach chodzą, a na dwóch nogach udając człowieka”. Kiedy indziej stwierdzał zaś, że „Polska to jeden wielki kołtun, trzeba przedtem dobrze grzebieniem ten kołtun rozczesać, aby każdy włos był osobna”. Dość znamienne było też jego „zaklinające przeciwników” hasło, brzmiące: „Obyś rządził Polakami”.
Z pism i przemówień Piłsudskiego, wywnioskować można by było, że Marszałek zwyczajnie swojego narodu nie lubił. Wniosek taki byłby uproszczony. Po pierwsze żołnierski styl Wodza obejmował kwestie związane nie tylko z polityką wewnętrzną. Równie nieparlamentarnie wypowiadał się o bolszewickiej Rosji, każąc Michałowi Tuchaczewskiemu, dowódcy Armii Czerwonej, „brać dupę w troki” i oddalić się do „swojego gównianego kraju”. Nie miał w zwyczaju głaskać również krajów Europy Zachodniej.
Jego złość na Polskę i Polaków podyktowana była również szczerą troską o kwestie narodowe. W 1931 roku przyznał: „Myślałem już nieraz, że umierając przeklnę Polskę. Dziś wiem, że tego nie zrobię”.
Dlaczego więc pozwalał sobie na niekontrolowane sformułowania względem kraju, nie hamując się, chociażby w celach utrzymania własnej popularności? Odpowiedzią na to pytanie także mogą być jego własne słowa, wypowiedziane już w roku 1912. „Trzeba być otwartym i szczerym – stwierdzał wówczas – ażeby móc wymagać ulepszenia duszy ludzkiej”.
Ewa Frączek
AP
Źródło:
http://odkrywcy.pl/kat,122994,title,Co-o-swoim-narodzie-myslal-Jozef-Pilsudski,wid,13072381,wiadomosc.html