"BAJKA O KRÓLEWNIE ROZPUSZCZALSKIEJ..."
Pewien król miał piękną córkę Był tylko jeden problem:wszystko, czego dziewczyna dotykała, rozpuszczało się Bez względu na to, co to było :metal, drewno,plastik... Wszystko się rozpuszczało Z tego powodu miejscowi faceci obawiali się, że nikt nie będzie miał możliwości Jej poślubić... Któregoś dnia czarodziej rzekł do króla:Jeśli znajdzie się coś, co nie rozpuści się po dotknięciu przez Twoją córkę, Jej przypadłość będzie wyleczona Król był uszczęśliwiony Następnego dnia zorganizował turniej Mężczyzna, który przyniesie królewnie coś, co nie rozpłynie się w Jej dłoniach, będzie mógł ją poślubić i tym samym odziedziczy w przyszłości całe królestwo Stawiło się trzech młodych książąt. Pierwszy z nich przyniósł ogromny diament, przekonany iż diament jest najtwardszy i z pewnością nie rozpuści się po dotknięciu przez królewnę Ale jak tylko dziewczyna dotknęła diamentu,rozpłynął się natychmiast Książę odszedł zasmucony Drugi z książąt przyniósł ze sobą wielką i ciężką sztabę czystego złota i... niestety, sytuacja przebiegła tak samo Trzeci z książąt rzekł do królewny:
- Wsuń rękę do mojej kieszeni i poczuj to...
Królewna uczyniła, jak Jej kazał i zaczerwieniła się... Hurrraaaa
To "coś" nie rozpuściło się w Jej dłoni Król był uszczęśliwiony A książę poślubił królewnę i żyli długo i szczęśliwie
Pozostaje tylko pytanie: Czym było to coś, co nie rozpuściło się w dłoniach królewny
Wiem, o czym myślisz
To musi być coś twardego
Coś bardzo ciekawego
Czy wiesz co to było Sprawdź, czy Twoje przypuszczenia są trafne Odpowiedź poniżej....
ODPOWIEDŹ:
"CZEKOLADA M&Ms rozpuszcza się w ustach a nie w dłoni..."
Bajka w wersji "HARDCORE"....
NIE MASZ SZANS NA SEX-JEDŹ NA RYBY ...
Wielki, ogromny, wielopiętrowy supermarket, w którym kupicie wszystko
Szef przyjmuje do pracy nowego sprzedawcę, dając mu jeden dzień okresu próbnego żeby go przetestować
Po zamknięciu wzywa szef nowego sprzedawcę do biura:
- No to ile dziś zrobił Pan transakcji - pyta sprzedawcę.
- Jedną, szefie
- Co? Jedną ? Nasi sprzedawcy mają średnio od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu transakcji w ciągu dnia! Co Pan robił przez cały dzień? A właściwie to ile pan utargował
- Trzysta osiemdziesiąt tysięcy dolarów
Szefa zatkało
- Trzy... sta osiem... dziesiąt tysięcy? Na Boga, co Pan sprzedał
- No, na początku sprzedałem mały haczyk na ryby...
- Haczyk na ryby Za trzysta osiemdziesiąt tysięcy?
- Potem przekonałem klienta żeby wziął jeszcze średni i duży haczyk
Następnie przekonałem go, że powinien wziąć jeszcze żyłkę Sprzedałem mu trzy rodzaje: cienką, średnią i grubą Wdaliśmy się w rozmowę Spytałem gdzie będzie łowić. Powiedział, że na Missouri, dwadzieścia mil na północ
W związku z tym sprzedałem mu jeszcze porządną wiatrówkę, nieprzemakalne spodnie i rybackie gumowce, ponieważ tam mocno wieje. Przekonałem go, że na brzegu ryby nie biorą, no i tak poszliśmy wybrać łódź motorową Spytałem go jakie ma auto i wydusiłem z niego, że dość małe aby odwieźć łódź, w związku z czym sprzedałem mu przyczepę
- I wszystko to sprzedał Pan człowiekowi, który przyszedł sobie kupić jeden, jedyny haczyk na ryby?!
- Nieee. On przyszedł z zamiarem kupienia podpasek dla swojej żony
Zaproponowałem mu, że skoro w weekend nici z seksu to może pojechałby przynajmniej na ryby...
Coś dla Was "GŁODNE" Panie:)
Facet w galarecie.....
Wiedzą to kochanki i wiedzą to żony
Facet przed konsumpcją ma być wymoczony
Można go doprawić szczyptą pikanterii
żeby nie był mdławy,(lecz bez fanaberii)
Potem na ogniu zmysłów gotujemy faceta
Kiedy zdjąć go z ognia?-wie każda kobieta
Trzeba tu uważać moje drogie panie
bardzo niekorzystne jest przegotowanie
A i jeszcze jedno(niech mi każda wierzy)
źle jest także, gdy facet jest trochę nieświeży...
Po"myśliwsku"smakuje
gdy masz chęć polować
a po"prowansalsku"
gdy chcesz go całować
"na słodko"zbyt nudzi
"na ostro"zbyt brudzi
w "sosie słodko-kwaśnym"najczęściej marudzi
Nie próbujcie jednak w zalewie octowej
bo go nabawicie w mig frustracji nowej
Gdy za dużo octu jest w waszej miłości
jest to zagrożeniem dla jego męskości
A więc dochodzimy do ciekawej puenty
że najlepszy facet jest leciutko"ścięty"
Dodaj więc Kochana szczyptę żelatyny
i spożywaj go "na sztywno"
lecz bez sztywnej miny...
SMACZNEGO
Ero-"LOKOMOTYWA"...;P
Słuchaj dziewczynko! - Ona nie słucha
Przesunął więc rękę od piersi do brzucha...
Buch! Jak gorąco!Uf! Jak gorąco!
Ty żeś to w nocy? Ty żeś Jasieńku?
Jam ma najdroższa ! Więc wchodź pomaleńku!
I wszedł w nią powoli, jak żółw ociężale
Ruszył - dwa razy - wolniutko, ospale
Szarpnęła się trochę, przyciągnął z mozołem,
Nogami się zaparł o krzesło za stołem,
I teraz przyśpieszył, i gna coraz prędzej,
I dudni i stuka, łomoce i pędzi
A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!
(klęczała wygięta w pozycji "na most"
A on pcha w tę szparę, w ten tunel, w ten las,
I spieszy się, spieszy by zdążyć na czas
Aż łóżko turkocze, i krzesło też puka,
A Jasiu ją puka i puka i puka...
Tak gładko, tak lekko, tak calem za cal,
Wyjmował i wkładał ten narząd jak stał
A ona spocona, zziajana, zdyszana,
Legła na plecach, uniosła kolana,
Zdziwiona tym wszystkim, co się z nią dzieje
Pyta się Jaśka, pyta i śmieje
A skądże, a jakże, a czemu tak gnasz
A co to, co to to mi pchasz
Że wali, że pędzi, ze bucha buch buch
Ach jakże, ach jakże ja lubię ten ruch!
I gna ją, i pcha ją i akcję swą toczy,
I tłoczy ją Jasiu uroczy i tłoczy...
Nagle - świst! Nagle - gwizd!
Buchnęło - Buch! I stanął już ruch
Oj gdzie mi zniknąłeś!Chce jeszcze Jasieńku!
Próbuje go znaleźć ręką po ciemku
A on już bez ducha, mały, skulony,
śpi nieboraczek, choć akt nie skończony...
Więc strzela biedna wokoło oczyma,
Dziwi się temu, co w ręce trzyma
I płacze, narzeka na los swój niewieści,
I w końcu się sama ze sobą pieści...
A Jasiu? Znał prawdy nieznane dla ludu
Przeczytał Wisłocką, chciał teraz cudu
Sądził, ze starczy ta szybkość, ten ruch,
Technika, pozycja i owo "buch buch"
By żonę rozpalić do ognia białości
A ona pragnęła też innej miłości...
Miłości zawartej w spojrzenia iskierce,
Więc Jasiu - prócz kuśki - miej także serce
Z pamiętnika imprezowiczki...
Wczoraj wybrałam się na imprezę z moimi koleżankami
Powiedziałam mojemu mężowi, że wrócę o północy
- "Obiecuję Ci kochanie, nie wrócę ani minuty później" - powiedziałam i wybyłam
Ale... impreza była cudowna! Drinki, balety, znów drinki, znów balety,
i jeszcze więcej drinków, było tak fajnie, że zapomniałam o godzinie...
Więc kiedy wróciłam do domu była 3 nad ranem!
Wchodzę do domu, po cichutku otwierając drzwi,
a tu słyszę tą wściekłą kukułkę w zegarze jak zakukała 3 razy...
Kiedy się zorientowałam, że mój mąż może się obudzić przy tym kukaniu,
dokończyłam sama kukać jeszcze 9 razy...
Jaka byłam z siebie bardzo dumna i zadowolona, że chociaż pijana w cztery dupy, taki dobry pomysł przyszedł mi do głowy - po prostu uniknęłam awantury z mężem...
Szybciutko położyłam się do łóżka, myśląc jaka to ja jestem inteligenta! Ha!
Rano, podczas śniadania, mąż zapytał o której wróciłam z imprezy
więc mu powiedziałam, że o samiutkiej północy, tak jak mu obiecałam
On nic nie odpowiedział, nawet nie wyglądał na podejrzliwego...
- "Och, jak dobrze, jestem uratowana!" - pomyślałam sobie
i prawie otarłam pot z czoła...
Mój mąż, po chwili, spojrzał na mnie serio, mówiąc:
- "Wiesz kochanie, musimy zmienić ten nasz zegar z kukułką w pokoju"
Zbladłam ze strachu, ale pytam pokornym głosem
- "Taaaak? A dlaczego, kochanie?"
A on na to:
- "Widzisz, dziś w nocy, kukułka zakukała 3 razy, potem - nie wiem jak to zrobiła
ale krzyknęła "O ku*wa!"zakukała 4 razy, zwymiotowała w korytarzu
zakukała jeszcze 3 razy i padła na podłogę ze śmiechu!
Potem kuknęła jeszcze raz, nastąpiła na kota i rozwaliła stolik w salonie
A potem, powaliła się koło mnie i kukając ostatni raz - puściła sobie głośnego
bąka i szybko zaczęła chrapać..."